Jedzonko (+info praktyczne - ceny)

Śniadanioobiad

Zaspaliśmy na śniadanie w hotelu więc najpierw zjedliśmy śniadanioobiad w sprawdzonych już ostatnim razem fastfoodach. Tatunio miał grzybki i zupę z rybą, oczywiście ryżyk i browarek (2,5% aaaaaaaaaaaaaa ... można się upic ;) ja wziełam fasolkę z czymś, która okazała sie megaostrą papryką z czymś, jakąś potrawkę z plastrów parówki, grzybów i jajecznicy i bobik .. oczywiście ryzyk i browarek.

W fastfoodach zasada jest prosta, bierzesz tacke i jedziesz po ladzie, pokazujesz co chcesz i nakładają taki mały talerzyk... są zupy, potrawki, deserki i ryż. Ryz kupujesz raz (a na sali jest misa i można sobie dokładać,) podjeżdża się do kasy sumują i już - nie trzeba znać chińskiego.

Za nasze zamówienie zapłaciliśmy 32 rmb (zaznaczam że dwa duże butelkowe (słabe bo słabe) piwka w tej cenie się zawierają) ...

Zupa z rybą pyszna, grzybki jak zawsze super, fasolka co się papryka okazała megaostra (nawet jak dla mnie), ale tatunio dał radę (pot z czoła plus łzy z oczu) i nawet na koniec mówił że wcale nie takie ostre, potrawka z parówki lajtowa i smaczna, bobik na mój gust rozgotowany, ale ciekawie przyprawiony... ryzyk super - taki nietradycyjny jak u nas.


Obiadokolacja

długo się błąkaliśmy co by tu wybrać i stanęło na "zabij i zjedz" - w akwarium pływaja różne stworki, na lodzie leżą inne już ukatrupione, wybierasz, mówisz jak przygotować (gotowane/grilowane/smażone - weź to powiedz po chińsku :D) siadasz i czekasz na efekty. Problem był bo cen nie było, więc trochę ryzykowne, obsługa oczywiście niśtfersztejen :D więc troche na żywioł, dwie rybki i jakieś dziwne ważywo o którym chinka powiedziała że delisysz (więc skoro tak się wysilila to grzechem by było nie spróbować) .... Robka przyjechała zrobiona na głębokim tłuszczu - taka zafrytowana i do jedzenia w całości tj. ości, oczy i cała reszta, a dziwne warzywko takie uduszone coś pomiedzy cukinią, ogórkiem i dynią - pyszność. Warzywka tego było spokojnie na porcję dla dwóch osób (bo w sumie tutaj tak się je - kilka osob zamawia różne różności i wspólnie jedzą wszystko). Do naszej kolacji dwa browarki, gratis herbatka jaśminowa, olej sojowy i na deser kawałki arbuza. w sumie za całą przyjemność 65rmb. Gdyby nie ta bariera językowa to mogłabym się tam stolowac juz zawsze, bo potworków i dziwnych warzyw była cała masa do wyboru.

Deserowanie

Na deserek oczywiście musiałam w końcu dopaść moje ulubione liczi - cvhociaż tym razem nie bylo juz tak łatwo jak ostatnio, kiedy to na każdym kroku był ten owoc, chyba to juz nie sezon na niego, ale bylo i inne liczi (moje ulubione to takie okrągłe kulki o średnicy ok 3cm, sucha, goła skórka w kolorze jasnobrązowym/bezowym) a to liczi które jest teraz dostępne to takie większe jajowate 4,5-5cm w kolorze różowoczerwonym w skórkach takich trochę pancernych. Okazało się, że te moje są juz mniej smaczne niż ostatnio, a za to te pancerne, które ostatnio nie były tak dobre są teraz rewelacyjne - takie miodowolicziowate. PYCHA. Za dwie garście moich zapłacilismy 4rmc, za pancerne 8rmb.
Kupiliśmy też sezonowy przysmak (bo ostatnio tego nie było) - lotosy (chyba ich owoce - po przekwitnięciu kwiatów) - instrukcja obsługi - wydziobać orzeszki, obrać orzeszki i spożyć - mi nie bardzo smakowało (trochę cierpkie i gorzkie, ale to może po tych liczi jak sie objadłam), tatunio zachwycony - że smakują jak młode orzeszki. Za 3 sztuki 5rmb (promocja - kup trzy zapłać za cztery) :D:D:D

ps. tatunio wybrał sie po znieczulacz i przyniósł lody - z zielonego groszku :D smakuja jak papka z groszku na słodko ^^

Zdjęcia (18)

Komentarze (0)