Po bardzo przyjemnej podróży pociągiem, zawitaliśmy, koło 9 rano do Xian :):):):)
oczywiście na początek atak harpii i taxiarzy, ale to nam było potrzebne,
taxi do hostelu 30rmb,
więc luzik, biorąc pod uwagę jak zapakowane były autobusy.
Hostel najtańszy z odwiedzonych przez nas do tej pory,
więc za wiele się nie spodziewaliśmy,
ale przyjemne rozczarowanie – ładny 3 osobowy pokój,
z dużą łazienką (tylko nie wyobrażajcie sobie łazienki w kafelkach i z jakuzzi)
mówiąc „ładna łazienka” i będąc w Chinach,
mam na myśli łazienkę, która nie zabija już w pierwszej sekundzie.
Jest prysznic – a dokładniej tylko słuchawka, nie ma kabiny,
obok kibel w stylu nie chińskim, i umywalka...
wszystko z ogromnymi oknami i widokiem na sąsiedni blok.
Na podłodze zamiast kafelek podwyższenie z takiego drewnianego ażurku,
już drugiego dnia wyrosła nam fasolka!!
Kiełkowała sobie pewnie pod spodem jakiś czas, i postanowiła nas przywitać miłym akcentem.
Od tej pory fasolka stała się number łan w łazience,
i jak Kazz chodził nabizonowany,
to fasolka dostawała schronienie w postaci szklanki.
Teraz, gdy piszę tę relację, fasolka jest już sporych rozmiarów,
i nie szkodził jej żel pod prysznic czy szampony – dzielna jest – aż żal ją opuszczać.
Przyjechaliśmy do hostelu około 10tej, więc za wcześnie było na pokój.
Zostawiliśmy bagaże w przechowalni i ruszyliśmy na obchód dzielnicy.
Zaraz za rogiem cała masa lokalnych jadłodajni.
Pierożki, placki, zupki i makarony...
mniaaaaaam.....
Tak sobie myślę że jak ktoś przyjedzie do Chin,
i ominie takie przeżycie, jak jedzenie u lokalnych,
to tak jak by wcale w Chinach nie był....
Może i fakt – że otoczenie nie wygląda zachęcająco,
najłatwiej dogadać się też nie jest,
ale w takich miejscach jemy to co jedzą Chińczycy!!!
a chyba właśnie o takie doznania chodzi....
Do tego cena – zawsze kilka razy tańsze jedzonko niż w restauracji.
Na jednej z fotek, obok tatunia widać pierożkowarnie,
normalnie widać baodzy (pierożki na parze) robione w malutkich, bambusowych koszyczkach,
tutaj mamy przykład trochę większej skali ^^
Za rogiem u lokalsów jest nie tylko jedzenie,
można podszyć nogawki, naprawić buty, zrobić fryzurkę ….
czyli taki „zaróg” to coś jak nasza galeria dominikańska,
troszkę może w dzikszym wydaniu :D
Tatunio zrobił sobie nowy fryzik,
ja na razie się wstrzymałam :D
a Kazz nie bardzo z czym do fryzjera ma,
bo nawet na nogach jakoś szczególnie owłosienia nie ma :D:D
Zjedliśmy jakieś miniśniadanko,
każdy po niespodziewajce i ruszyliśmy przed siebie,
trafiliśmy do superprzepięknego parku.
Ludzie tańczyli, grali na jakiś dziwnych instrumentach, śpiewali
i oczywiście witali się z nami.
Wszystko w magicznej scenerii, o której już nie raz pisałam,
w przypadku wizyt w chińskich parkach
woda, rośliny, kamienie i muzyczka w tle...
Ten park znajduje się blisko Pagody dzikiej gęsi,
jest warty odwiedzenia,
jest to park w klimacie opery i teatru,
wszędzie figury i scenki z przedstawień
bajkowo!!
No ale przyszła godzina 12 i mogliśmy wrócić do hotelu, żeby się ogarnąć.
Szybki prysznic i dalej w drogę,
teraz trochę bardziej w miasto – w granice starych murów,
z ukierunkowaniem na dzielnicę muzułmańską.
Kazz jest w szoku – nowe miasto, ogromne,
a my już w autobusie.
Kazz stara się cały czas nawigować i kierować,
ale po kilku przystankach stwierdził,
że już nie wie gdzie jest :D
navi padła... w końcu Kazz może skoncentrować się na zwiedzaniu,
Zapomnieliśmy zabrać z hotelu karteczek bezpieczeństwa,
czyli wizytówek z napisem :zabierz mnie do + nazwa hotelu”
więc CHOpaki musieli się mnie bardzo ostro pilnować.
Dzielnica muzułmańska dość ciekawa,
różne, mało znane smakowitości,
jedliśmy COŚ zawijane w COŚ,
później COŚ w kształcie kostek z CZEGOŚ przeźroczystego,
na deser COŚ na słodko z CZEGOŚ chyba ryżowego...
i jeszcze COŚ :D
wszystko bardzo mało zidentyfikowane, ale dobre :D
ah... i jeszcze było tofu, ale wersja lekko śmierdząca,
powoli zaczynamy się do tego przekonywać – całkiem całkiem....
(wczoraj jadłam tofu w wersji wędzonej – pycha!!)
Najedzeni i zadowoleni wróciliśmy do hotelu,
i dostaliśmy info że pod pagodą jest pokaz grających fontann,
(codziennie o 20:30)
warto się wybrać, szczególnie, że pagoda dzikiej gęsi dużo ładniej wygląda w nocy,
a cały park jest przepięknie podświetlany :)
(Sylwia – to info dla Was żebyście wieczorami nie zamulały w pokoju!)
Kilka info z Wikipedii
Xi'an uznawane jest za jedno z najważniejszych historycznie miast Chin. Powstało ponad 3100 lat temu i było stolicą 13 dynastii.
W 2010 roku liczba mieszkańców strefy zurbanizowanej wynosiła 4 587 818. Zespół miejski w 1999 roku liczył 6 915 414 mieszkańców.