no!
pierwszy etap, a w sumie dwa, już za nami.
Odjazd odbył sie z 30minutowym opóźnieniem,
spowodowanym podjęciem przeze mnie decyzji,
o zabraniu kanapek na drogę...
Trasa do Pragi minęła bez większych ekscesów,
choć nie ukrywajmy, że jazda z Kazzem nie należy do najprzyjemniejszych,
ale zaciskanie posladków potrenowane :D
parking na lotnisku - parking D wyjdzie wujka Kazza jakies 1600koron za 16 dni
więc luzik, lepiej zostawić niż załatwiać kierowcę i jeździć dwa razy.
Bagaże mamy chyba rekordowo małe,
mój 12,5kg, tatunia 10kg, wujek Kazz 7,5kg!!!
biorąc pod uwagę że ja jadę na 3 miesiące, to mam najlepszy wynik :D
Cały lot bezproblemowo,
trzepało dość mocno i bujało przy podchodzeniu do lądowania,
ale spoksik...
teraz już siedzimy sobie na lotnisku,
dość dużo czasu mamy bo w sumie około 5 godzin,
ale Finlandia pomaga nam przetrwać te ciężkie chwile....
(old niestety spóźnił sie na wyjazd!!)
Kazzolenie i Jazzolenie non stop,
jeśli ktoś nie wie co te słowa oznaczają,
to odsyłam do reklamy snikersa o gwiazdorzeniu
- Kazzolenie i Jazzolenie to odmiana tego,'w wykonaniu mojego wujka i taty :D
i PeEs do mamuni - żałuję że nie zabrałam tych ogórków i pieczonych ziemniaków!!
do Finlandii były by jak znalazł!
i te długie spodnie to też zły pomysł...
dobrze że choć sandałki założyłam :D
Kazz i Jazz się gotują w swoich adidaskach...
odlot coraz bliżej... do Pekinu tylko 7,5h
więc po Finlandii minie raz raz :D
mam nadzieję że Chinolek będzie miał wyraźny transparent :D
"Nihao Arleta"
:D